„Sly Stone pojawia się ponownie (na Warners) po wielu nieobecnych księżycach na scenie. „Remember Who You Are” to nazwa pierwszego singla, który brzmi jak całkiem niezłe miejsce na rozpoczęcie; niestety większość ludzi zapomniała, kim on jest… ”(z magazynu Record World, 29 grudnia 1979 r.)
Było to dwuznaczne, lekceważące stwierdzenie znalezione w corocznym numerze magazynu muzycznego Record World, ale niestety dokładne podsumowanie miejsca, w którym Sly i Family Stone znaleźli się pod koniec 1979 roku: zaledwie dwa miesiące po swoim wydanie, pierwszy album Sly od trzech lat i pierwszy dla Warner Brothers Records, Back on the Right Track, był już martwy w wodzie. Wydano dwa single, a drugie „The Same Thing (Makes You Laugh, Makes You Cry)” zostało całkowicie zignorowane i nigdzie nie znalazło się na liście. Ale jak do tego doszło? Co może się stać z karierą, w której powołanie nowego albumu „ Back on the Right Track” byłoby nawet konieczne?
Cofnijmy się trochę: oryginalny Sly & the Family Stone rozpadł się w styczniu 1975 roku po nieuczestniczonej serii koncertów w Radio City Music Hall. Później tego samego roku Sly wydał świetny solowy album High on You, pełen świetnych funkowych melodii i kilku fajnych ballad. Z łatwością jeden z jego najlepszych albumów (i ten, który każdy, nawet zdalnie zainteresowany jego pracą, powinien sprawdzić, co na szczęście jest teraz łatwe dzięki Spotify), jednak nie udało mu się znaleźć żadnych 40 najlepszych hitów, chociaż tytułowy utwór był blisko. Nacisk ze strony jego ówczesnej wytwórni Epic Records może być głównym wyjaśnieniem tego, co się potem wydarzyło: Sly, z zawsze obecną trębaczką (i wkrótce matką swojej córki) Cynthią Robinson, stworzył zupełnie nowy skład Family Stone i nagrał bardzo elegancki i optymistyczny album o nazwie Heard Ya Missed Me, Well I'm Back . Nowa grupa wykonała kilka występów na żywo, w tym występ w Midnight Special:
Sly and the Family Stone „Heard Ya Missed Me, Well I'm Back” na żywo w 1976 roku
Ale zaledwie pięć lat po tym, jak na szczycie listy przebojów albumu pojawił się album Where A Riot Goin 'On w 1971 roku, nowy album nie znalazł się nawet na liście Billboard Top 200. Prawdopodobnie nie pomogło to, że utwór został wybrany jako singiel o nazwie „Family Again”, ”Był zasadniczo bladym remakiem utworu„ Dance To The Music ”z 1968 roku, w którym Sly przedstawia nowy zespół z nazwy, bardziej jako odrodzenie niż ekscytująca nowa piosenka. Ponadto ogólne brzmienie albumu wydaje się być pod silnym wpływem optymistycznego i bujnego brzmienia „Philadelphia Soul”, które było wtedy duże, co nie brzmi jak naturalne dopasowanie do Sly. Album faktycznie pojawił się na liście przebojów magazynu Cashbox na liście 200 najlepszych w 193 roku, ale napis był na ścianie: w 1977 roku Sly i Epic Records rozeszły się. Sly natychmiast zniknął z pola widzenia, a badania jego działalności w 1978 r. Nic nie ujawniają.
Ale w końcu czytelnicy magazynu Billboard z 15 września 1979 roku zostali przywitani tym zdjęciem ogłaszającym nową wytwórnię Sly i nadchodzący album:
Po odrzuceniu poprzedniego składu zespołu, kilku członków ery klasycznej powróciło na nagranie, w tym rodzeństwo Freddie i Rose Stone, a także Pat Rizzo na saksofonie i, jak zawsze, Cynthia na trąbce. Ale jedną wielką różnicą w porównaniu z wcześniejszymi albumami było to, że sam Sly nie wyprodukował go, ponieważ Warner Brothers wyznaczył do pracy producenta, Marka Davisa. Wytwórnia wykazała początkowy entuzjazm dla tego albumu, publikując tę całostronicową reklamę w Billboardzie w numerze z 27 października 1979 roku (chociaż wizualnie jest to źle narysowana ilustracja zdjęcia z tylnej okładki albumu, a samo użycie prawdziwego zdjęcia byłoby daleko lepszy):
Tymczasem w Cashbox pozytywna recenzja została opublikowana w numerze z 20 października:
„Sly i grupa udowadniają, że są swoim zespołem, unikając trendu disco i zatapiając zęby w funkowym stylu R&B na zgrabnym albumie powracającym. Jego teksty „Everybody is a Star” i te funkowe aranżacje Family Stone są bardziej niska niż w poprzednich wysiłkach, ale „Remember Who You Are” to klasyczny Sly, jeśli kiedykolwiek taki był. Inne świetne kawałki na albumie to tytułowy kawałek, „It Takes All Kinds” i wah-wah wacky „The Same Thing” ”.
Singiel „Remember Who You Are” został wydany we wrześniu i zakończył się „bulgotaniem pod” listą przebojów Billboard Top 100 na 104. miejscu, podczas gdy znalazł się na 40 miejscu R&B na 38. Czy to „chytry klasyk”, jak powiedział Cashbox ? Jeśli niekoniecznie jest to klasyk, jest to solidne otwarcie na album, z niedorzecznymi zwrotkami wybrzmiewającymi w głośniejszych refrenach z hakiem wokalnym Rose „Remember” i lirycznie dającym dobry przegląd tego, o czym jest ten album. Słuchaj:
Sly and the Family Stone „Remember Who You Are” 1979
Sam album zadebiutował na liście 200 najlepszych albumów Billboardu w numerze z 10 listopada, wpisując na # 166. W następnym tygodniu wzrosła do # 157, a następnie # 152 tydzień później. Następnie odwrócił kurs i natychmiast spadł z listy po trzech tygodniach. Pod koniec listopada Warners wydał drugi singiel „The Same Thing”, a odniesienie Cashbox do tego, że jest „wah wah wacky”, było dobrym opisem. Zasadniczo jest to jedno-akordowy dżem z tekstem, piosenka zawiera szerokie zastosowanie gitarowy efekt „talkbox” (jak usłyszano w kilku utworach Petera Framptona, który, nawiasem mówiąc, był gościnnie wykonawcą Heard Ya Missed Me ), ze wszystkimi zaśpiewanymi wierszami, z pewnością pierwszy na popowy singiel (i bez wątpienia ostatni!).
Sly and the Family Stone „The Same Thing” 1979
To, co mogło wzbudzić zainteresowanie słuchaczy jako nowatorska funkowa piosenka, ledwo dotarło do nikogo i nie pojawiło się nawet na liście R&B. Pod koniec roku powracający album Sly został skończony i odkurzony. Ale co z wartością samego albumu? Z jednej strony wyróżnia się zwięzłością, trwającą mniej niż 27 minut w ciągu ośmiu utworów, przy czym połowa z nich to w zasadzie jedno-akordowe dżemy ustawione na tekstach, takich jak „The Same Thing”. A przecież w przeszłości Sly pokazywał się jako mistrz pieśni akordowych; „Everyday People”, „Thank You” i „I Want To Take You Higher” były w zasadzie utworami jedno-akordowymi i wszystkie były ogromnymi hitami. Ale album jest tak krótki, jak to jest, a połowa czasu przeznaczonego na piosenki o tym akordowym, choć niezaprzeczalnie funkowym podejściu, wydaje się nieco leniwa w dziale pisania piosenek.
Z drugiej strony album bardzo zyskuje na obecności Freddiego i Rose, a zwłaszcza Rose, która jest wyróżniona w połowie piosenek i dostaje dla siebie sporą część otwierającego drugą stronę „Shine It On”. Nowy basista, Keni Burke, przedstawia kilka bardzo funkowych linii w całym albumie, choć w dużej mierze jest to imitacja przełomowej pracy basowej Larry'ego Grahama sprzed lat. Przeważnie jest to bardzo bezpieczny album, co oznacza, że nie ma żadnych jawnych eksperymentów na albumach takich jak Stand i Riot i nie ma nowych podstaw; Produkcja Marka Davisa jest kompetentna, wszystko wykonane i dobrze śpiewane, po prostu nie ma wiele, aby wyróżnić się na tle jego większej pracy. Nawet okładka albumu jest bezpieczna, a profesjonalnie ubrany Sly siedzi w czymś, co wygląda jak lobby biura Warner Brother Records. Oczywistym punktem kulminacyjnym albumu jest utwór tytułowy, który, podobnie jak „Remember Who You Are”, lirycznie dostarcza swego rodzaju oświadczenie woli Sly'ego, mówiąc słuchaczom, że ma je razem i odtąd płynnie żegluje:
Sly and the Family Stone „Back On the Right Track” 1979
Mimo słabego wykonania albumu Warners utknął z Sly i spodziewał się drugiego albumu. Kiedy wreszcie pojawił się w 1982 roku, pod tytułem Ain't But The One Way, został wymieniony jako wyprodukowany przez Sly i znanego producenta Stewarta Levine'a. Na pierwszy rzut oka może to sugerować, że Sly połączył siły z gorącym producentem, aby stworzyć album, który byłby hitem, ale tak naprawdę wydarzyło się, że Sly nagrał podstawowe utwory i wokale, a następnie porzucił album, pozostawiając Warnersowi zatrudnienie Levine zasadniczo w celu odzyskania albumu do wydania. Album nie pojawił się na listach przebojów, ale jednym zapalonym słuchaczem był przyszły piosenkarz Simply Red Mick Hucknell, który po spotkaniu z Levine kilka lat później skomentował producentowi, jak bardzo podobała mu się jego praca nad albumem Sly'ego. Tak rozpoczęła się współpraca, która zaowocowała kilkoma hitami albumów Simply Red, w tym klasycznym albumem Stars z 1991 roku, opartym częściowo na wzajemnym podziwie dla muzyki Sly.
Ale jeśli chodzi o samego Sly'ego, pojawił się w Late Night z Davidem Lettermanem w 1983 roku, w którym znalazł się bardzo interesujący wywiad i wykonanie kilku jego starych hitów (o jego niedawnym albumie nie wspomniano). Sly opowiada o tym, jak był na emeryturze przez dziewięć lat, co oczywiście nie było prawdą, i próbuje wydać prywatny numer telefonu na antenie (zostaje wykrwawiony) w celu przyciągnięcia nowej muzyki.
Sly Stone Late Night with David Letterman - 1983
Ale jako odnoszący sukcesy artysta nagrywający, dla Sly'ego był to w zasadzie koniec, z jednym wielkim wyjątkiem: Sly podpisał kontrakt z A&M Records w połowie lat 80. i chociaż album nigdy nie został wydany, to zaprosił go do piosenki wytwórni kolega Jesse Johnson w swoim singlu „Crazay” z 1986 roku, który zajął 53. miejsce na liście Hot 100.
Jesse Johnson z teledyskiem Sly Stone „Crazay” 1986
To było dobre i prawdziwe dla Sly'ego przez wiele lat, ostatecznie ponownie pojawiające się, do pewnego stopnia, pod koniec 2000 roku dla albumu z ponownie nagranymi hitami i niektórymi rozczarowującymi występami na żywo. Gdyby Back On The Right Track stał się wielkim albumem powracającym, jakim miał być, sprawy potoczyły się inaczej. W tej chwili katalog Sly'ego przetrwał próbę czasu, zawierający liczne klasyczne hity i wiele cennych głębokich cięć, gotowych do ponownego odkrycia. Obejmuje to Back On The Right Track, który, choć prawdopodobnie nie zaliczany do jego największych osiągnięć, jest nadal ważną częścią jego historii i wartym wysłuchania zarówno przez starych, jak i nowych fanów. "Pamiętaj kim jesteś!"