Byli motörhead i grali w rock and roll!
Popularna opinia mówi, że hard rock i heavy metal umarły w latach dziewięćdziesiątych, odepchnięte przez atak nowych, hip-hopowych rockerów takich jak Nirvana i Pearl Jam ...
... na co Lemmy Kilmister i jego wesoła grupa maruderów w Motörhead odpowiedzieli: „Kurwa, to”. Cholerne muzyczne trendy, Motörhead po prostu jeździł ciężarówką po całym świecie przez wszystkie lata grunge, wciąż oszałamiając umysły (i bębny uszne) swoich lojalnych, światowych fanów.
Pomimo pół regularnych kłopotów z wytwórniami, personelem i zarządem, Motörhead był niezwykle płodny w latach 90. Pod koniec dekady wydali sześć albumów studyjnych i płytę na żywo, skutecznie dając środkowy palec fanom muzyki, którzy ogłosili, że ich muzyka jest „martwa”. Jeśli straciłeś orientację na zespół podczas lat poza radarem, byłby to doskonały czas na złapanie tego niedocenianego okresu Motör-manii.
1991-92: Złe samopoczucie wytwórni
Lata 80. zakończyły się walką Motörhead ze swoją dawną wytwórnią płytową i byłym zarządem w sądzie, co trzymało ich z dala od studia nagraniowego przez cztery lata. Jednak tak naprawdę zaczęli lata 90. we względnie dobrej formie, z nowo podpisaną umową z dużą wytwórnią (WTG / Epic Records, oddział Sony Music). Ich pierwszy album z nowej dekady, 1916, został okrzyknięty masowym powrotem, z zabójczymi kawałkami, takimi jak „I'm So Bad (Baby I Don't Care), „ No Voices in the Sky ”i„ RAMONES ”( krzyk duchowych kuzynów Lemmy'ego w Nowym Jorku). Album nie podpalił list przebojów, ale został nominowany do nagrody Grammy „Best Metal Performance” (którą przegrał z albumem „Black” Metalliki).
W marcu 1992 roku Die Die widział, jak zespół stara się nadać bardziej efektowny, bardziej komercyjny blask brzmieniu Motörhead, a także zagrał gościnnie występy niektórych sławnych przyjaciół Lema, takich jak Ozzy Osbourne i Slash of Guns N Roses (w „I Ain't No Nice Guy” „). Utwór „Hellraiser” (który Ozzy nagrał również na potrzeby albumu No More Tears ) został wykorzystany w horrorze Hellraiser III: Hell on Earth i został utworzony w teledysku, w którym Lemmy grał w pokera o wysokie stawki przeciwko złoczyńcy tego filmu Pinhead. March ör Die zobaczył także byłego perkusistę King Diamond / Don Dokken Mikkey Dee. Tommy Aldridge grał na większości albumów jako wynajęty pistolet, ale Dee weszła na pokład, aby zagrać w „Hellraiser”. Zawsze podobał mi się ten album, ale March ör Die był krytycznie spustoszony, nie udało się go sprzedać i doprowadził do końca okresu swojej dużej wytwórni.
„I'm So Bad (Baby I Don't Care)” - 1991
1993-95: Moves and Shake-Ups
Motörhead odkurzył się i szybko wyprodukował w 1993 roku Bastards dla ZYX Music, niemieckiej firmy znanej głównie z muzyki tanecznej i elektronicznej. ZYX najwyraźniej miał wielkie plany włamania się na rynek rockowy, nadając Motörheadowi własną markę, ale firma napotkała problemy z dystrybucją , które utrudniły wydanie Bastards, który ledwo został udostępniony poza Niemcami. Lemmy powiedział później o etykiecie: „Ci Niemcy nie mogli rozdawać darmowego chleba!”
Zespół nagrał nową wersję utworu Bastards „Born to Raise Hell” jako ścieżkę dźwiękową do rockowej komedii Airhead z 1994 roku , z gościnnym wokalem Whitfielda Crane'a (Ugly Kid Joe) i rapera / rockera Ice-T. Lemmy nakręcił także krótką scenę w filmie.
Do czasu wydania Sacrifice w 1995 roku Motörhead rozwiązał problemy z wytwórnią, podpisując kontrakt z wytwórnią SPV dla Europy i amerykańską wytwórnią retro-rockową CMC International Records for America. Obie te wytwórnie dystrybuowały swoje albumy przez kilka następnych lat.
W tym czasie Motörhead również ustabilizował swój skład. Długoletni gitarzysta Wurzel opuścił zespół, redukując ich do trzech elementów składających się z Lemmy, gitarzysty Phila Campbella i perkusisty Mikkeya Dee. Ten skład okazał się być najbardziej stabilnym motörheadem, który trwał do końca zespołu w 2015 roku.
(Ciekawostka: zdjęcie Wurzela znalazło się w napisach Sacrifice in Europe, ale został wycięty z wydania amerykańskiego).
„Born to Raise Hell” (1993)
1996-99: Still Raising Hell
Ponownie energetyzowane trio Lemmy, Phila i Mikkeya pozostało na dobrej drodze do końca lat 90. XX wieku, wydając kolejne dwa znakomite albumy studyjne ( Overnight Sensation z 1996 roku i blistering Snake Bite Love ), zwieńczone triumfalną płytą koncertową na żywo nagrane przed fanatycznym tłumem niemieckich fanów ( Everything Louder Than Everyone Else z 1999 roku). Jedyną poważną „zmianę” w obozie Motörhead w tym okresie można zobaczyć na okładce Overnight Sensation, która pokazała ogolonego Lemmy'ego, bez jego charakterystycznych wąsów i bokobrodów z siekanego baraniny! (Legendarne włosy na twarzy powrócą kilka lat później.)
Recykling i ponowne mieszanie ...
Z powodu swojej długiej historii z tak wieloma różnymi firmami nagraniowymi, Motörhead były często przedmiotem wątpliwych albumów kompilacyjnych „Best-Of” lub „live” wydanych przez poprzednie wytwórnie. Ciągły strumień takich wydawnictw pojawił się w latach 90., z których większość była nieautoryzowana przez zespół, ale nie byli w stanie ich powstrzymać. Zwykli fani mogą sobie poradzić z najlepszymi pakietami utworów, takimi jak The Best of Motörhead lub All the Aces, a hardcorowi gotowi mieć wszystko, co najprawdopodobniej znajdą w nagraniach z koncertów, takich jak Live in Brixton '87 lub Live (często przepakowywany koncert w 1983 r. z programu radiowego King Biscuit Flower Hour ) ciekawe, ale albumy studyjne są tam, gdzie są naprawdę dobre rzeczy!
„Iron Fist” Live in Germany, 1998
Kontynuacja Crush
Rock and rollowa kampania Motörhead nie zakończyła się pod koniec lat 90. Kontynuowali parowanie w XXI wieku, wydając dodatkowe osiem (!) Albumów studyjnych i pozornie nieskończoną liczbę teledysków z koncertów i płyt CD aż do przedwczesnej śmierci Lemmy'ego w 2015 roku. Zespół pozostawił po sobie katalog, który jest cholernie nietykalny w książce tego fanboya, a jeśli znasz tylko „hity”, takie jak „Ace of Spades” lub „Killed By Death”, gorąco polecam zanurzenie się w mniej znane zakątki dyskografii Motörhead - - z pewnością będzie to satysfakcjonujące doświadczenie słuchania.
Niech żyje Lemmy i daj mi Motörhead, aż umrę!