Mötley Crüe - „Theatre of Pain”
(Elektra Records, 1985)
Myślałem, że Mötley Crüe to największy zespół na świecie w 1983 roku ...
Mówiąc inaczej, miałem zaledwie trzynaście lat, więc prawdopodobnie znałem tylko kilkanaście zespołów, topów. Tak czy inaczej, miałem całkowitą obsesję na punkcie Crüe, odkąd po raz pierwszy zobaczyłem teledysk do „Looks That Kill” na MTV. Kupiłem ich ówczesny album Shout at the Devil w moim lokalnym K-Mart, grałem go w niemal stałej pętli przez wiele miesięcy i przeglądałem każdy numer Circus, Creem lub Hit Parader, który nakładał Crüe na ich przednia okładka.
Jak głupiutki, kupiłem w nasiąkniętą krwią Crüe czarną skórzaną satanistyczną, haczykowatą haczyk, linę i ciężarek. Byłem szczerze przekonany, że byli najbardziej złym zespołem, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. („ Duuuude! Na okładce albumu znajduje się ogromny pentagram, a notatki liniowca mówią:„ ten album może zawierać wiadomości z przeszłości! ”To NIESAMOWITE! )
Oczywiście moje ledwo nastoletnie ja nie zdawało sobie wówczas sprawy, że bardziej zła niż Crüe osobowość Crüe była starannie dopracowanym obrazem, obliczonym na wzbudzanie kontrowersji, a tym samym sprzedaż płyt.
„Smokin 'in the Boys' Room”
Wejście do teatru bólu
Po bolesnym dwuletnim oczekiwaniu Crüe wypuściło kontynuację Shout at the Devil . Kiedy moja piętnastoletnia ja usłyszała Theatre of Pain w połowie lat 85., byłam zszokowana - i to nie w dobry sposób. Wygląd Mötley Crüe zmienił się - porzucili swój kiepski tyłek, skórę i kolce na rzecz bardziej błyskotliwych, bardziej „glammy” kolesi - a ich dźwięk został podobnie radykalnie zmieniony. Dzięki gładszemu albumowi, „pop metalowemu blaskowi” i singlom, takim jak „Smokin 'in the Boys' Room” (okładka hitu z Brownsville Station z 1973 roku) oraz balladzie fortepianowej „Home Sweet Home”, Theatre of Pain nakręcony na # 6 na listach przebojów Billboard i sprzedano prawie cztery miliony egzemplarzy.
...Zgadnij co? Nienawidziłem tego. Byłem tak zaskoczony, że mój ulubiony zespół „wyprzedał się”, że zwróciłem swój LP Theatre of Pain do sklepu i przysięgałem, że Crüe nigdy nie wydostanie ze mnie kolejnego niklu.
Oczywiście ponad trzydzieści lat później zdaję sobie sprawę, jak głupie to wszystko brzmi. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że członkowie zespołu nie byli jedynymi, którzy się zmienili - w ciągu tych dwóch lat między 1983 a 85 rokiem również się zmieniłem.
Mötley Crüe wiele przeszedł przez dwa lata przed teatrem . W grudniu 1984 r. Wokalista Vince Neil został aresztowany pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci samochodu po wypadku spowodowanym przez kierowcę po pijanemu, w którym zginął jego pasażer, perkusista Hanoi Rocks, Nicholas „Razzle” Dingley, i poważnie zranił dwóch innych. Vince spędził w więzieniu mniej niż 30 dni i jak zwykle wrócił do firmy Crüe. Tymczasem reszta zespołu pogrążyła się w uzależnieniu od narkotyków i alkoholu.
Jeśli chodzi o mnie, odkryłem „podziemną” scenę metalową pomiędzy Shout i Theatre . Po raz pierwszy usłyszałem debiutancki album Metalliki, Kill'Em All, pod koniec 1983 r. Lub na początku 84, który doprowadził do powstania bardziej pod-radarowych, szybkich i głośnych utworów, takich jak Anthrax, Slayer, Raven, Metal Church i Mercyful Fate. Po stałej diecie tego rodzaju rzeczy wiele tak zwanych „metalowych” zespołów, których wcześniej słuchałem, już go nie przerywało, więc kiedy Mötley porzucił Theatre of Pain, zabrzmiało to ... pozytywnie.
Ponowne odkrycie
Uparcie tkwiłem w moim osobistym bojkocie wszystkich post- Shout Crüe do niedawna, kiedy kupiłem stos płyt z twardym rockiem z lat 80. w moim lokalnym sklepie z artykułami używanymi i ostatecznie odzyskałem Theatre of Pain . Oprócz „Smokin” i okropnego „Home Sweet Home”, które były popularnymi elementami rocka od czasu premiery Theatre, nie słyszałem reszty albumu od bardzo dawna. Zastanawiałem się, czy miałbym dzisiaj inne zdanie na temat tego albumu, czy też zgadzam się z Vince'em Neilem, który tak podsumował Theatre w książce The Dirt 2000 z 2000 roku Crüe (oraz w Netflix na 2019 rok film na jego podstawie):
Dwie przyzwoite piosenki. Reszta to czyste s ** t. Uwierz mi, wiem. Będę jedynym trzeźwym tam co noc, próbującym to sprzedać.
- Vince Neil (grany przez Daniela Webbera) w filmie „Brud”"Nie ma to jak w domu"
Ponowna ocena
Ponowne trafienie w „sztukę” w teatrze bólu po ponad trzydziestu latach było dziwnym doświadczeniem. Starałem się zachować otwarty umysł i udawać, że był to „nowy” album, którego nigdy wcześniej nie słyszałem, co do pewnego stopnia zadziałało. Nie zrozumcie mnie źle, Theatre of Pain wciąż nie jest świetną płytą - prawdopodobnie mam co najmniej trzy tuziny innych albumów glam metalowych z tej samej epoki, które są równie dobre, jeśli nie lepsze. Wydaje mi się jednak, że moje nastoletnie ja było nieco surowe, kiedy po raz pierwszy to usłyszałem.
„City Boy Blues” nie byłbym moim wyborem, aby otworzyć album; jego umiarkowany klimat w klubie ze striptizem byłby lepszy, gdyby został umieszczony gdzie indziej w porządku. Okładka „Smokin 'in the Boys' Room” to tandetna, wysokoenergetyczna gra przez najczęściej zapomniany kasztan klasycznego rocka. Moim ulubionym utworem jest prawdopodobnie „Louder Than Hell”, który brzmi jak wywód Shout at the Devil . „Keep Your Eye On the Money” to przebojowy pop-metalowy utwór; to nie jest okropne, nie jest świetne, po prostu tam jest.
Nadal cholernie nienawidzę „Home Sweet Home” z każdym kawałkiem mojej istoty, ale prowadzi to do jednego z lepszych utworów albumu, dudniącego „Tonight (We Need A Lover)”, w którym Crüe rozkręca się na wszystkich cylindrach. Szybkie „Use It Or Lose It” jest bardziej porywającym wypełniaczem, a nastrojowy „Save Our Souls” to całkiem przyzwoita płyta z bluesowego rocka ze świetnym hakiem. „Raise Your Hands to Rock” zaczyna się od zaskakującego akustycznego brzdąkania (!), Ale zatrzymuje się, gdy dotrze do refrenu, który bardzo przypomina refren do „I Wanna Rock” Twisted Sister, który ukazał się rok przed Theatre . Nie mówię, że Crüe celowo oderwał Dee Snider i chłopców, ale podobieństwo jest zdecydowanie obecne. Album kończy się „Fight For Your Rights”, kolejnym generycznym, ale słuchalnym, imprezowym hymnem.
Po kilku spinach powiedziałbym, że naprawdę lubiłem cztery z dziesięciu utworów na tym albumie („City Boy Blues”, „Louder Than Hell”, „Tonight” i „Save Our Souls”), co oznacza, że podobało mi się to bardziej niż Vince Neil robi to, co jest warte.
"Głośniej niż piekło"
Podsumowując
Powrót do teatru bólu po tylu latach okazał się interesującym doświadczeniem. Nie sądzę, że nienawidziłem tego albumu tak samo, jak wtedy, gdy miałem piętnaście lat, ale też się w nim nie zakochałem. Wątpię, czy będę badał każdy post- Theater Mötley, chyba że pojawi się na półce z płytami CD ze sklepem z używkami. Kiedy mam ochotę na Crüe, nadal będę trzymał moje kopie Too Fast For Love i Shout at the Devil z psimi uszami.