L'Avenue to syntezatorowy projekt Jessego Reubena Wilsona. Tworzy muzykę, na którą bez wątpienia wpływa estetyka słuchowa i wizualna lat 80. W wywiadzie rozmawiał ze mną o tym, jak zaczął grać w muzyce, dlaczego kocha synthwave i jak stworzył swoją najnowszą EPkę Cherry Crush .
Karl Magi: Jak zainteresowałeś się muzyką?
Jesse Reuben Wilson: Zaczynałem bardzo młodo i chciałem być perkusistą numer jeden na świecie. Kiedy miałem około dwóch lub trzech lat, bawiłem się pałeczkami na wierzchach plastikowych pojemników na mleko w proszku - były one najbliższe prawdziwym bębnom. W wieku siedmiu lat zmodernizowałem pojemniki z mlekiem na miniaturowy zestaw perkusyjny, nie taki, który był naprawdę mały i lepki, ale odpowiedni zestaw ze wszystkimi łapami i wszystkim.
Mój tata jest gitarzystą, więc zawsze była w domu gitara, a ja ją podnosiłem i majstrowałem, a potem nauczyłem się akordów i byłem całkiem dobry. Mieliśmy też fortepian w domu, a kiedy wracałem ze szkoły, zwykłem się tym bawić. Bardziej interesowały mnie dźwięki otoczenia, które mogłem z nich wydobyć za pomocą pedału sustain. Miałem kilka lekcji o zwykłych standardach i nudziłem się na śmierć - interesowały mnie drobne klucze i akordy jazzowe - takie rzeczy. Nauczyłem się także gry na gitarze basowej, więc jako nastolatka byłem rozsądnym multiinstrumentalistą.
Później moja macocha kupiła mi czterościeżkowy magnetofon, kupiłem syntezator Roland Juno 60 i zacząłem się bawić w wielościeżkowanie i składać całość. Od tego momentu zaczęło się bycie producentem i od tego czasu mam karierę przy różnych projektach z różnych gatunków.
KM: Powiedz mi więcej o swojej drodze do tworzenia muzyki syntezatorowej.
JRW: Złapałem błąd synthwave około dwa lata temu. Zawsze byłem wielkim fanem lat 80. i takich rzeczy, jak Broken Wings pana Mister. W tej dekadzie jest tylko estetycznie, wizualnie i muzycznie. Oczywiście lata 90. były dość interesujące, ale po tej dekadzie sprawy potoczyły się w wielu kierunkach. Miałem dość silny romans z latami 80., ale zacząłem tworzyć nu soul, jazz, hip hop, drum 'n bass i deep house.
Mam projekt głębokiego domu i wydałem kilka rzeczy dla wytwórni Silk Records (rosyjsko-amerykańskiej wytwórni), która ma bardzo dobrą pozycję w tej dziedzinie. Byłem na ich liście mailingowej na Facebooku i dostałem informacje o albumie remiksów z jakiejś grupy o nazwie The Midnight. Nic o nich nie wiedziałem i pomyślałem: „Och, posłucham szybko” i zdałem sobie sprawę, że to całkiem niezłe rzeczy. Pomyślałem, że skoro był to remiks całego ich materiału, bardzo chciałbym usłyszeć materiał źródłowy.
Oczywiście był to remiksowy album Endless Summer, więc kiedy usłyszałem oryginał, to był on. Byłem w Pradze z żoną. Mieliśmy tam krótką wycieczkę i wynajęliśmy mieszkanie AirBnB dość blisko głównego miasta, dostałem album na telefon i miałem mały głośnik Bluetooth, więc kiedy tylko byliśmy w mieszkaniu, robiąc coś do jedzenia czy cokolwiek innego, po prostu grałem w te rzeczy i nie mogłem przestać ich słuchać!
Nie wiem o nikim innym, ale pamiętam kupowanie płyt winylowych w ciągu dnia i granie ich na śmierć. Zagrałbyś tylko jedną płytę na śmierć i wciąż byś się nią nie nudził. W naszych czasach liczy się dużo więcej na temat utworów, słuchania i list odtwarzania, więc powrót do grania jednego albumu był bardzo niezwykły. Zaskoczyło mnie to, że uchwycił on estetykę lat 80., ale miał współczesne wartości produkcyjne. W tamtym czasie głupio myślałem, że jestem największym fanem The Midnight, ale byłem z tego rozczarowany (śmiech).
Potem wróciłem do domu i nie mogłem się powstrzymać, więc wydałem trochę za dużo pieniędzy na wtyczki syntezatora. W tym czasie nie zdawałem sobie sprawy, ilu producentów syntezatorów odtworzyło swoje stare syntezatory w formie cyfrowej jako wtyczki. Czarny piątek tego roku był bardzo czarnym piątek! Dosłownie przez dwa miesiące solidnie tworzyłem muzykę każdego dnia. W tym czasie napisałem cały album. Niedługo po dwóch latach miałem dość materiału i narodziła się L'Avenue.
KM: Jakie są twoje muzyczne wpływy?
JRW: To niezwykle szeroka sfera. Przez całą moją karierę muzyczną było tak wielu artystów, od poziomu 42, przez Bruce'a Hornsby'ego, aż po Goldie, grających na perkusji. Muszę przyznać, że kiedy przeszliśmy do 2000 roku, wtedy zaczęło się opierać na utworach, więc trudno jest wyciągnąć konkretnych artystów, ponieważ mielibyście mixtape'y z całą masą różnych ludzi.
Słucham też filmów i wszystkiego, co jest emocjonalnie wysokiej jakości, niezależnie od tego, czy jest mroczne i nieszczęśliwe, czy absolutnie radosne. Jedną z rzeczy, które zwróciły mnie szczególnie na Północ i to, co naprawdę podoba mi się w mentalności produkcyjnej Tima, jest pomysł, że „osiągniemy pełne lata 80. i nie obchodzi nas, czy ludziom się to nie spodoba!” Saksofon jest wyjątkowo odważny! Dawno tego nie słyszałem. Myślę, że najbardziej podobało mi się to, że nie bali się, aby ludzie czuli się dobrze.
W muzyce lat 80. można było być szczęśliwym. Zabawne, że pewnego dnia słuchałem Everybody's Dancing on the Ceiling, a produkcja na tej płycie jest oburzająca! To świetny utwór. Mimo że wiele synthwave jest dość mrocznych, jest pewien aspekt, który sprawia, że tworzenie muzyki, która sprawia, że czujesz się dobrze, jest w porządku.
KM: Opowiedz mi o swoich podejściach do tworzenia nowej muzyki.
JRW: Chęć tworzenia może dla mnie pochodzić z dowolnego miejsca. Kilka nocy temu oglądałem telewizję z missusem, a na tle jednej z reklam pojawiła się ta mała linia syntezatora i czułem się jak w latach 80. i pomyślałem: „Och, to świetna melodia! Muszę zrobić coś podobnego! ” Inspiracja uderza, gdy najmniej się jej spodziewasz. Byliśmy właśnie na wakacjach w Hiszpanii, a kiedy wyszedłem z basenu i ten rytm perkusji był w mojej głowie, musiałem nagrać go na telefonie, ponieważ nie miałem przy sobie żadnego sprzętu.
Czasami chodzi o emocje, które chcesz przekazać. Uwielbiam próbować uchwycić uczucie lat 80. związane z kampusami studenckimi, wieczorami balowymi i pierwszymi randkami. To bardzo romantyczna estetyka.
Jest kilka wtyczek, które przechwytują ten nastrój, a potem mnie nie ma! Przy tworzeniu czegoś nowego zawsze jest coś niepokojącego. Kiedy jesteś zagubiony w tym momencie, może czuć się świetnie, a potem zaczynasz zastanawiać się, czy nie będziesz go nienawidzić następnego dnia. Robię to wystarczająco długo, aby ogólnie stwierdzić, czy coś będzie dobrze, czy nie. To pytanie, czy trafi do albumu, czy będzie samodzielnym utworem.
KM: Opowiedz mi o swojej EPce Cherry Crush .
JRW: Jak wspomniano wcześniej, napisałem bardzo dużo materiału przed Cherry Crush . W przeszłości zwykle wydawałem rzeczy w innych wytwórniach i widziałem, jak wyda to wydawnictwo. Z L'Avenue obserwowałem, jak The Midnight, FM-84 i Mitch Murder robią to sami, a ponieważ czułem się tak blisko, nie chciałem mieć żadnych filtrów na temat tego, jak to wyszło. Z zawodu jestem grafikiem, co jest bardzo pomocne, ponieważ sam mogę wykonać wiele prac. Naprawdę chciałem mieć nad tym pełną kontrolę twórczą, więc nie chciałem wydawać pełnego albumu, gdy nikt nie wiedział, kim do diabła jestem. Płyta musiałaby być niesamowicie dobra, aby mogła tworzyć większe fale.
Włożyłem czapkę marketingową i spojrzałem na to, jak zrobili to inni ludzie. The Midnight ukazało się z sześciośladową EPką. Michael Oakley wyszedł z sześciośladową EPką, chociaż wydał także kilka innych utworów. Pomyślałem, że może wyjdę z czymś, co jest czymś więcej niż EPką, a nie z całym albumem, aby pobudzić apetyt ludzi i powiedzieć „Cześć! Jestem nowym dzieckiem na bloku ”.
Co zabawne, Cherry Crush to tytuł, który miałem w głowie przez jakiś czas z innego projektu muzycznego, który mam. Drugi utwór miał zupełnie inną nazwę, ale ponieważ tytuł miał estetykę lat 80. i pomyślałem: „Muszę tego użyć”. Pierwszym utworem, który ukończyłem, był Sundown, który jest ostatnim utworem na EP. To dość downtempo i faktycznie wydałem to jako utwór jednorazowy. Pomyślałem, że lepiej zrobię trochę rzeczy z downtempo, trochę średniego tempa i trochę synthwave-y, żeby opisać wszystkie aspekty projektu.
Black Rain oraz Lipstick & Sushi to prawdopodobnie szablon L'Avenue. Więcej rzeczy, które teraz robię, mają nieco więcej wibracji typu Business Talk. Cherry Crush, ten faktyczny utwór, jest trochę bardziej wyjątkowy. Nie idę całkowicie w tym kierunku.
Ta kolekcja utworów wydawała się być dobrą EPką i zajmowała dużo miejsca i byłaby dobrym debiutem na scenie. Jeśli chodzi o oprawę graficzną, znalazłem to niesamowite zdjęcie modelu wyglądającego na lata 80. i zmanipulowałem go, dodając kolczyki z lat 80. itp. I jest to niesamowity strzał. Miał naprawdę dobrą odpowiedź. Mam świetny strzał na nadchodzący album!
KM: Co dla ciebie czeka w najbliższej przyszłości?
JRW: Pracuję nad albumem, który zacząłem przed EPką Cherry Crush . Jest rozwijany jeszcze bardziej i wiele utworów, które wcześniej napisałem, zaparkowałem i przydzieliłem na przyszłe EP-ki i single. Naprawdę chcę, aby album był spójną całością, podobną do tego, co zrobił The Midnight w Endless Summer, gdzie ludzie mogą naprawdę wybrać się w podróż od początku do końca.
Moim celem jest uchwycenie emocji i sprawienie, by słuchacze doświadczyli możliwie najgłębiej estetyki lat 80. - idealnie dotykaj jak największej liczby osób. Podobnie jak w przypadku Cherry Crush, album będzie instrumentalny.
Zamierzam wydać album na początku przyszłego roku. Do tego momentu w Cherry Crush wciąż jest dużo miejsca na nogi. Będziemy robić kasety, płyty CD i winyl. Chcę naprawdę pochwalić się towarami.
KM: Opowiedz mi teraz o scenie synthwave.
JRW: Uważam, że cała scena synthwave jest nie tylko interesująca muzycznie, ale także interesująca wizualnie. Chociaż robiłem te inne projekty muzyczne, nie mają tego. Byłem bardziej aktywny na Instagramie niż prawdopodobnie w innych obszarach mediów społecznościowych. Moja strona na Instagramie jest starannie wyselekcjonowana, aby pasowała do muzyki projektu. Są audiowizualnymi partnerami projektu. Chodzi o sztukę i atmosferę lat 80. Nie umieszczam tam niczego, co nie wydaje mi się uchwycić jakiegoś aspektu tej sceny.
Odkryłem również, że społeczność synthwave jest naprawdę przyjazna, otwarta, ciepła i wspierająca, i to było naprawdę świetne. Ludzie są bardzo entuzjastyczni i podekscytowani sceną i muzyką - to było takie odświeżające.
Inną interesującą rzeczą w scenie synthwave jest to, że nie tylko coś wypuszczasz i to wszystko. Zawsze się bulgocze. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Jak coś, co cofnęło się w konkretnej dekadzie, może być tak interesujące na co dzień ?! To jest zajebiste!