Overkill - „From the Underground and Below”
Wytwórnia: CMC International Records
Rok premiery: 1997
Liczba torów: 10
Czas trwania: 48:40
From the Underground and Below z 1997 roku to mój ulubiony album Overkill z lat 90. XX wieku, który łatwo zalicza się do moich najlepszych płyt Kill. The purists z thrashu z Jersey pracowali oczywiście nad „nowymi składami” na ich poprzednim albumie, The Killing Kind z 1996 roku , który przedstawił nowy zespół gitarowy Joe Comeau i Sebastiana Marino. Mimo że miał znaczny udział w obniżaniu jakości, płaska, pozbawiona życia jakość produkcji The Killing Kind powstrzymała go od osiągnięcia statusu „niezbędnego”.
Gdy rok później wyszedł z podziemia, szorstkie krawędzie nowych graczy zostały wygładzone, a Marino i Comeau pasowali do zespołu jak para zakrwawionych rękawiczek. Overkill dokonał również mądrego wyboru, aby zatrudnić guru ekstremalnego metalu Colina Richardsona do miksowania albumu. Życiorys Richardsona obejmował pracę z podziemnymi ekstremistami, takimi jak Napalm Death, Machine Head i Cannibal Corpse, by wymienić tylko kilka, a jego wkład dał FTUAB niesamowitą dodatkową warstwę brzydkiej zębatości . Pod względem produkcyjnym był to najlepiej brzmiący album Overkill od lat. Dosłownie wyskoczył z głośników i zaatakował słuchacza, tak jak powinien zrobić dobry thrash!
Ponadto fajki wokalisty Bobby'ego „Blitza” Ellswortha były w fenomenalnej formie na tej płycie. Krzyczy, warczy, woła, do diabła, nawet trochę nuci ! To może być najlepszy, najbardziej zróżnicowany wokal w karierze mężczyzny.
Innymi słowy, Overkill był na szczycie swojej gry From Underground and Below, która głośno iz dumą ogłosiła: „Nigdzie się nie wybieramy!” na każdą mdłą, modną kombinację nu-metal z lat 90., która pojawiła się w nadziei na przejęcie tronu mosh-pit.
„Long Time Dyin '”
Piosenki
From Underground and Below rozpoczyna się od „It Lives”, dużej dawki odłamków napędzanych precyzyjnym perkusją Tima Mallare'a, a następnie kontynuuje parowanie słuchacza z jeszcze większą masywną dobrocią, jak chrupiące uderzenie „Save Me” pieśń zagłady „Long Time Dyin” i wstrząsający podmuch „Genocya” (uwielbiam sposób, w jaki Blitz syczy: „ Jestem twoim ludobójstwem, masą wyrządzoną cyaniiiiide !”).
Zanim osiągniesz punkt środkowy albumu, staroświecka szkoła „FUCT” (co oznacza „First Underground Commission on Termination”, według notatek z albumu) i wirująca mosh-n-stomp z „The Rip” -N-Tear "powinieneś być wystarczająco uderzony.
Największą niespodzianką dla albumu jest jego ostatni utwór, gdy znikąd Overkill daje nam uczciwą, całkowicie legalną, pełną mocy balladę (!) Zatytułowaną „Promises”. Sam w sobie nie jest to okropny utwór, ale z pewnością wystaje jak gówno na torcie urodzinowym po 40 minutach zabójczego thrash / groove. Pamiętam, że przeczytałem recenzję FTUAB, w której opisałem „Obietnice” jako „God Gave Rock N Roll To You” dla uzależnionego od thrashu, z którym mogę się zgodzić. Przyznając uznanie tam, gdzie jest to należne, Blitz śpiewa to wszystko, co jest warte, i otrzymuje wsparcie wokalne od Joe Comeau, który sam był kiedyś głównym wokalistą (kultowy akt Liege Lord z końca lat 80.). Mówiąc o Joe, dodaje także sporo krzyków i skrzeczeń w tle do wielu innych utworów albumu, co sprawia, że album ten jest najbardziej zróżnicowaną pod względem wokalnym ofertą. „Obiecuje” to tylko krótki objazd, zanim dysk wróci na bardziej tradycyjne pastwiska z bliżej do szyi „Little Bit O 'Murder”, co oczywiście sprawi, że będziesz chciał rozbić więcej rzeczy.
Podsumowując
W 1997 roku po raz pierwszy od kilku lat wydawało się, że coś dzieje się na oldskulowej scenie metalowej. From the Underground and Below było dla mnie jedną z głównych atrakcji tego roku, a także wysokiej jakości półmiski powracające, takie jak Wypadek porodowy Bruce'a Dickinsona i Jugulator Judasza Priesta. Nawiasem mówiąc, wszystkie te albumy zostały wydane przez CMC Records w USA, wytwórnię, która w tamtym czasie była zdecydowanie popularna!
Rok lub dwa po wydaniu From the Underground wydawało się, że prawie każdy zespół z lat 80. wraca do siebie, próbując odzyskać swoje dni chwały, ale Overkill nigdy nie zniknął. Byli tam przez cały czas w okopach, walcząc przez szczupłe lata, a kiedy wyszli po drugiej stronie dumnie machając Z Podziemia i Z dołu, udowodnili, że wciąż potrafią skopać ci tyłek równie dobrze, jak ktokolwiek inny na scenie i za to zasługują na ciągły szacunek każdego metalowca!